
Mija rok od wejścia w życie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Co się zmieniło na polskich drogach? Czy powinniśmy pochować już Diesle? Czy „elektryki” opanują nasze ulice? Czy pozycja Polski w produkcji wodoru może oznaczać wzrost atrakcyjności pojazdów wodorowych w naszym kraju? I jak będzie wyglądała przyszłość motoryzacji. To pytania, które coraz częściej zadają sobie Polacy bardziej lub mniej związani z motoryzacją.
Czytaj także:
Samochód elektryczny okiem praktyka. Opowiada właściciel firmy taksówkarskiej
Rządy prześcigają się w coraz śmielszych planach związanych z elektromobilnością. Z upływem czasu, plany te są weryfikowane i korygowane nawet przez takie kraje jak Niemcy, gdzie pierwszy milion pojazdów elektrycznych miał pojawić się na niemieckich drogach już w 2020 roku. Teraz – mimo ewidentnego przyspieszenia w rozwoju technologii EV oraz mimo oferowania przez Berlin atrakcyjnych dopłat do zakupu elektryków – niemiecka kanclerz Angela Merkel przyznała finalnie, że celu tego najpewniej nie uda się zrealizować. Przewiduje się, że dopiero w 2022 będzie to możliwe.
W Polsce milion elektryków ma pojawić się na drogach w 2025 r. Na razie do osiągnięcia celu brakuje nam około 997 tysięcy.
Trudno przewidzieć kiedy uda nam się założony cel spełnić. Polski rząd bezsprzecznie przywiązuje do elektromobilności dużą wagę, widząc w niej potencjał dla polskiej branży motoryzacyjnej. Pomóc miała ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych, tworząca podwaliny pod rozwój infrastruktury dla napędów niskoemisyjnych. Zachętą mogą także okazać się zapowiedziane dopłaty do pojazdów elektrycznych w wysokości do 36 tysięcy złotych za zakup pojazdu elektrycznego. Kwota, nawet jak na warunki europejskie, budząca wrażenie. Eksperci przewidują jednak, że nawet w najbardziej optymistycznych scenariuszach rozwój elektromobilności będzie przychodzić powoli. Nie ma mowy o „rEVolucji”. Bardziej prawdopodobna będzie stopniowa ewolucja.
Jeszcze przez wiele lat transport będzie opierać się na napędach konwencjonalnych przy coraz większym udziale hybryd, a dopiero później elektryków. Czy na nich zakończy się ewolucja motoryzacji? Mam co do tego wątpliwości. Do budowy baterii zasilających pojazdy elektryczne wykorzystać trzeba obecnie około pół tony rzadkich surowców, których cena będzie systematycznie rosła. Dlatego, patrząc dalekosiężnie, warto przyglądać się rozwojowi pojazdów elektrycznych napędzanych ogniwami paliwowymi (FCEV), czyli mówiąc w skrócie pojazdów wodorowych - mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
Komentarze (3)